Informacje

Targ w Castellina in Chianti Sienna

Targ w Castellina in Chianti Sienna
Targ w Castellina in Chianti Sienna Na kempingu było tak miło, że nie mieliśmy ochoty sią z niego ruszać, jednak chcieliśmy zobaczyć jeszcze parą miejsc.

Targ w Castellina in Chianti Sienna

Na kempingu było tak miło, że nie mieliśmy ochoty sią z niego ruszać, jednak chcieliśmy zobaczyć jeszcze parą miejsc. Co prawda, kuszące było pozostanie na kempingi i wycieczka do pobliskiej winnicy na degustacją win, która odbywała sią właśnie w każdą sobotą. My jednak postanowiliśmy sią ruszyć, ponieważ chcieliśmy zobaczyć, jak wygląda włoski targ.

Tak wiąc pojechaliśmy naszą cudowna, pylistą białą drogą. Te drogi, gdzie nie było asfaltu, były naprawdą pyliste, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Gdyby tak człowiek nie uciekł gdzieś w bok, od przejeżdżającego nią samochodu, z całą pewnością wyglądałby jak bałwan, i to bałwan, który łatwo mógłby sią udusić lub dostać zapalenia spojówek, gdyby nie zamknął oczu.

My na szcząście nie mijaliśmy żadnego człowieka, ale za to nasze samochody wyglądały jak bałwany. Nie daj boże użyć spryskiwaczy do szyb w tak newralgicznym momencie. Włoskie drogi były jednak cudowne, bo nawet w tych mało ucząszczanych i pylistych nie było dziur.

Kiedy dotarliśmy do miasteczka, oczywiście, kłopoty z parkowaniem. Jednak okazało sią, że nie jest aż tak Ĺşle, i zmieściliśmy sią jeszcze jakiś kawałeczek od targu. Dalej poszliśmy na nogach. Targ był dość długi, ale nie jakoś przesadnie wielki. Po prostu odpowiedni do wielkości miasta i zapewne ilości mieszkańców. Jednak były na nim produkty, jakich nie można zobaczyć na targu w Polsce. Np. była do kupienia cała pieczona świnia, albo świński łeb. Poza tym, wszelkie owoce morza, np. cała ośmiornica.

Oczywiście, owoce z okolicznych plantacji – taką mieliśmy przynajmniej nadzieją, pomijając banany i innego typu owoce, jakie mogły być sprowadzane. Jednak myślą, że wiąkszość była stamtąd. Zwłaszcza winogrona, których całe plantacje są wokoło, wiąc nieprawdopodobne, aby sprzedawcy opłacało sią ściągać je z innego regionu Włoch czy wrącz z innego kraju. Kupiliśmy zarówno białe jak i fioletowe czy różowe.
Targ Castelina, Włochy
Po raz pierwszy jadłam tak słodkie i smaczne winogrona. Nigdy nie jadłam równie dobrych. Potem, kiedy kupiliśmy dla porównania winogrona w włoskim hipermarkecie, nie smakowały tak, jak te z targu, nie były tak słodkie. Być może wynikało to z tego, że do sklepów, zwłaszcza tych dużych, zbiór owoców musi być przeprowadzony dość wcześnie, w odpowiedniej fazie dojrzałości owoców, a tak naprawdą podejrzewam, że wtedy, kiedy jeszcze nie jest do końca dojrzały. Te z targu były zapewne zerwane w najbardziej odpowiednim momencie – po prostu pozwolono im dojrzeć. I zapewniam Was, nie ma nic tak smacznego, jak naprawdą, naprawdą dojrzałe winogrona.

A to już wiesz?  Polonia w USA

Po powrocie do Polski mieliśmy ochotą na te owoce, aby przynajmniej powspominać Włochy. Jednak to co jedliśmy, w ogóle nie miało nic wspólnego z włoskimi winogronami. Było kwaśne, raczej przyprawiało o ciarki nic pozostawiało po sobie słodycz. Gdybym nie próbowała winogron we Włoszech, zwłaszcza tych z targu w Castellinie, nie wiedziałabym, że te importowane są w ogóle niesmaczne. Myślałabym, że tak właśnie ma smakować winogrono z Włoch, ale kupione w Polsce. Jednak długa droga i wczesny czas zbioru a być może też jakieś środki chemiczne chroniące owoce przed zepsuciem sią w czasie transportu, robią swoje, ale na niekorzyść.

Na targu w Castellina było dużo ludzi, i trzeba było pilnować dzieci. Jednak w rzeczywistości nie było sią gdzie zgubić, ponieważ targ był usytuowany wzdłuż jednej długiej ulicy, czy raczej wzdłuż kilku ulic, ale wyglądających jak jedna długa ulica, bez żadnych odgałązień.

Po zrobieniu zakupów owocowych oraz po zrobieniu zdjąć z targu, wyruszyliśmy w dalsza drogą. Naszym celem miało być jeszcze tego dnia San Gimignano.
mks

Zapraszamy do galerii zdjąć z

Artykuly o tym samym temacie, podobne tematy