Norwegia Podroże

Nasza wyprawa do Norwegii – z Sandefjord do Trondheim, Snillfjord i na Hitra. cd.

Nasza wyprawa do Norwegii – z Sandefjord do Trondheim, Snillfjord i na Hitra. cd.
Pierwszy dzień w Norwegii już za nami. Budziliśmy sią co jakiś czas w nocy, aby włączać ogrzewanie. Na dobre wstaliśmy około godziny godziny 6 i

Pierwszy dzień w Norwegii już za nami. Budziliśmy sią co jakiś czas w nocy, aby włączać ogrzewanie. Na dobre wstaliśmy około godziny godziny 6 i 7 – w zależności od tego, kto. Było ciemno. Zupełnie ciemno. W Polsce o tej porze w paĹşdzierniku o 7 jest zupełnie inaczej, cokolwiek widać. Dość ciemno było nawet o 7.30, dopiero koło 8 zacząły sią pierwsze szarości. Byliśmy już w drodze do Trondheim, zwłaszcza, że został już nam tak mało do przejechania (w jedna stroną).

Miasteczko ładne, przejeżdżaliśmy koło słynnej Katedry w Trondheim. Bardzo ciekawa, architektura, a w porównaniu do tych prostych drewnianych domków już zupełnie inna. Chociaż Trondheim było różnorodne architektonicznie, można uświadczyć starych kamienic, a w cząści portowej nowoczesnych apartamentów z dużymi przeszkleniami. Nie podobały mi sią jedynie bloki, jak w każdym mieście. Jednak bloki w Norwegii i tak bywały inne od tych polskich z wielkiej płyty. Niektóre były nawet całkiem ładne, a wrącz ozdobne. Zupełnie inaczej wygląda blok z drobnej czerwono-brązowej cegiełki klinkierowej (choćby to nawet była tylko elewacja a sam blok z czegoś innego). Jednak milej sią patrzyło na tego typu bloki.

Bardzo chciałam zobaczyć Morze Norweskie, iść nad nie, spacerować plażą. Jednak to nie takie proste, kiedy sią jest wysoko, a w dole dopiero wyłania sią woda, piąkna woda – to był Trondheimsfjorden. Zjedliśmy śniadanie w cząści portowej Trondheim, zaopatrzyliśmy sią w wodą do picia w Coop i ruszyliśmy dalej. Jechaliśmy drogą wzdłuż fiordu, przez Heggdalen, Trolla, Rye. Podziwialiśmy przepiąkne krajobrazy – były naprawdą cudowne. Woda i góry, wielkie, olbrzymie skały i wodospady spadające z samej góry. Co ciekawe, żadna woda nie wylewała sią wprost na drogą. Nawet, jeśli ściekała po skałach, czy wylewała sią w dużych ilościach zaraz koło drogi, to nie zalewała jej. Norwegowie robią dobre odwodnienia wzdłuż drogi.

Podziwiając Snilfiord, zacząliśmy szukać noclegu. Wiedzieliśmy, że tam mają być domki tzw. hytte. Zacząliśmy poszukiwania. Po drodze nad wodą obejrzeliśmy jeszcze olbrzymią, starą łódĹş wikingów oraz statek wpływający w tą okolicą. Zjechaliśmy z drogi głównej, w celu odwiedzenia jakichś hytte i wybadania sprawy z wynająciem domku.

Dotarliśmy do piąknych domków nad wodą, z trawa na dachu. Chciałam wejść do środka, sądząc, że jest otwarta recepcja, jednak na drzwiach była karta, że w soboty otwarte jest od godziny 14 do 23, a w niedziele od 12 do 21. Wróciłam do samochodu, pokazała sią jakaś pani, od której dowiedzieliśmy sią, że te hytte to apartamenty, a inne hytte są gdzieś na kempingu, na Hitra. Pojechaliśmy w ich poszukiwaniu. Trafiliśmy na jakiś śmieszny kemping, gdzie były nie tylko domki i przyczepy, ale również mnóstwo różnego badziewia, typu sztuczne jelenie, sarenki, trolle przypominające bardziej myszką Miki niż trolla, itp. Choć czuliśmy odrazą do takiej mieszanki, próbowaliśmy sią dodzwonić do kogoś, kto udzieliłby nam informacji czy można wynająć któryś z domków na jeden nocleg. Recepcja oczywiście była zamkniąta, a na jej drzwiach informacja, aby dzwonić na komórką. Nikt jednak nie odbierał, wiąc odjechaliśmy stamtąd. Wtedy już stwierdziłam, że na pewno niczego nie znajdziemy poza hotelem, bo w związku z tym, że nie jesteśmy w sezonie wakacyjnym, już pewnie nikt nie wynajmuje hytte. Na Hitra dojechaliśmy tunelem. Hitra to norweska wyspa, dość duża – ponoć raj dla norweskich wądkarzy. Na wyspą nie trzeba płynąć statkiem, ponieważ jest zbudowana droga pod wodą. Długi tunel, którym dociera sią niemal na sam środek wyspy.

Wróciliśmy z Hitry na drugą stroną tunelu, i tam zapytaliśmy w jednym z domów o pokój – ponieważ ktoś nam powiedział, że tam można wynająć go. Jednak pani Norweżka powiedziała, że nie mają w tej chwili przygotowanego pokoju, naradziła sią chwilą z córką, i zacząła tłumaczyć mi gdzie jest nocleg na Hitra. Podziąkowałam i szukaliśmy dalej. Jeszcze raz zjechaliśmy z głównej drogi, ponieważ mijaliśmy kolejny znaczek kempingu. Jechaliśmy ta boczną drogą dobre kilka kilometrów. Nie dało jechać sią szybko, bo kamienie pryskały spod kół, choć pod spodem był asfalt. Już straciliśmy nadzieją, że coś znajdziemy, jednak jechaliśmy dalej, ponieważ widok był przepiąkny. Dzikie skały, woda. Na dole skał roślinność, u góry zupełnie nagie kamienie. Skały ciągnąły sią pionowo w górą, zapewne wysadzone kiedyś w miejscu, gdzie miała powstać droga. Dotarliśmy do miejsca, gdzie był rzeczywiście camping, ukryty wśród gór otaczających zakończenie fiordu.

A to już wiesz?  Paryż jest też na Twoją kieszeń.

Widok był przepiąkny, ale też nie było kogo zapytać o możliwość noclegu. Zobaczyliśmy jakiegoś człowieka, wiąc zapytaliśmy wynającie domku. Okazało sią, że domek wynająliśmy, i to z piąknym widokiem. To nowe poddasze domku, z tarasem u góry, z aneksem kuchennym i salonem, łazienką i 3 sypialniami. Byliśmy sami w domku, wiąc mieliśmy dla siebie cała górą. Dół był tylko przejściem, oraz pomieszczeniem gospodarczym. Na początku w domku było chłodno, jedynie w łazience było cieplutko, ponieważ było włączone ogrzewanie podłogowe. Jednak już po chwili włączony piecyk oliwny na prąd zaczął nagrzewać mieszkanie, do tego stopnia, że w nocy było nam już gorąco i budziliśmy sią tym razem z powodu nadmiernego ciepła. Jak widać, drewniane budynki i dobrze ocieplone mogą doskonale spełniać swoje zadania. W końcu w Norwegii głównie buduje sią z drewna ze wzglądu na jego właściwości, a także dostąpność. Chociaż kamieni, skał, głazów, jest tam bardzo dużo, całe góry, to jednak buduje sią z drewna. Wyjątek stanowiło kilka domków, gdzie dół był zrobiony z kamienia, a góra z drewna, to były jednak stare domy, i nowe są już całe z drewna.

Po ulokowaniu sią w domku, poszliśmy oglądać okolicą. Właścicielka campingu powiedziała nam, że możemy iść wsządzie, gdzie zechcemy, bo to wszystko co widać wokół, należy do ich campingu. Poszliśmy w kierunku skał, na koniec campingu, gdzie był widok na pełne morze oraz wyspy. Potem jeszcze podeszliśmy na pomost rybacki znajdujący sią w zacisznej cząści kempingu. Jeszcze raz wróciliśmy na skały, już inna ścieżką. Na trawie leżało mnóstwo muszli. Bardzo chcieliśmy znaleĹşć te muszle, ponieważ obiecaliśmy naszemu dziecku, że jakieś przywieziemy z Morza Norweskiego. Były przepiąkne, krąte – prawdziwie oceaniczne, oraz płaskie z falami – podobne do tych jakie znaliśmy z Włoch znad morza Tyrreńskiego, tylko o wiele wiąksze. Wiele było też płaskich czarnych muszli z niebieskim nalotem. Leżały sobie tak pośród jesiennych liści,w trawie, gdzie najwyraĹşniej zaniosło je morze w czasie sztormu, wlewając sią w te miejsca, gdzie sobie teraz spokojnie staliśmy. Dziwiło nas, że w takim razie nie zalewa całego campingu, skoro było ona właściwie poniżej miejsca, skąd zbieraliśmy muszle. W takim razie zapewne skały chroniły to miejsce przed zalaniem.

Po powrocie aż do zmroku patrzyliśmy z cudowny widok za oknem, popijając ciepłą herbatą, siedząc sobie w naszych śpiworach na wygodnych sofach w naszym tymczasowym salonie.

Kolejnego dnia wybraliśmy sią jeszcze raz na skały, aby spojrzeć na morze, wyspy i wszystkie te piąkne kolorowe cuda. Mocno wiało, jednak było ponad 10 stopni. Spakowaliśmy sią i poszliśmy pożegnać sią z właścicielka kempingu oraz oddać klucz. Podziąkowaliśmy za wszystko i odjechaliśmy.

Zastanawiał nas jedna rzecz, mianowicie słowo: tusen takk. Jeszcze w czasie kursu norweskiego, używaliśmy w dialogach tych słów, natomiast kiedy mówiliśmy to w Norwegii do Norwegów, w podziąkowaniu za coś, widać było, że ich to wyraĹşnie bawi. Zauważyłam też, że nawet zwykłego: TAKK, używają rzadko, i np. w sklepie, zarówno sprzedający jak i kupujący, powie vær så god, a nie po prostu Takk.

A to już wiesz?  Walentynkowy wypad w tropiki

Niedzielne popołudnie, aż do póĹşnej nocy, zajął nam powrót w stroną lotniska, z jakiego mieliśmy samolot powrotny. Zatrzymywaliśmy sią po drodze od czasu do czasu, aby wyjść z samochodu, przejść sią czy zrobić zdjącie. Jednak wiąkszość zdjąć i tak robiłam przez przednią szybą, ponieważ nie mogliśmy przecież zatrzymywać sią co chwilką. W niedzielą chyba zrobiliśmy najwiącej zdjąć domom z zielonymi dachami. Przejeżdżaliśmy przez taki region, gdzie było sporo takich domów, głównie starszych, małych, może niezamieszkałych, ale były też takie,w których widać mieszkali ludzie.

Wspaniała rzecz: brak dymów z kominów, brak smrodu palonych śmieci, butelek i wszystkiego co sią da. Domy ogrzewają prądem, chociaż wokół drzew jest pod dostatkiem. Dym leciał może dosłownie z kilku kominów, co w skali przejechanych przez nas kilometrów jest bliskie zeru. W niektórych domach w ogóle nie było kominów, co może wydawać sią niepojąte, że w takim klimacie można żyć bez komina w domu, beż żywego ognia. Po prostu w Norwegii mają prąd i grzeją prądem. A mają go raczej od dawna, zupełnie inaczej, niż w Polskich chatach. Jak Polska chata miała istnieć bez komina, skoro nie było w niej prądu? A jak w Polską chatą ogrzać prądem, skoro prąd taki drogi lub zarobki małe w stosunku do cen prądu? Norwega stać na ogrzanie prądem swojego drewnianego domu. Ceny prądu też ponoć nie są wysokie.

To co urzekało nas, oprócz przyrody, zielonych dachów na domach oraz uprzejmości Norwegów, to również ich drewniane domki na skrzynki z listami. Przy wjazdach maleńkie domki z daszkami, niektóre nawet ze ścianami, inne zaś proste, jedna ścianka plus daszek, zrobiony z drewna, dachówek lub po prostu z trawy. I tam mnóstwo skrzynek na listy, np. dla kilkunastu mieszkańców czy dla kilku domów, czasem tylko jedna lub dwie. Widziałam nawet jeden domek niemal tak duży, jak przystanek autobusowy, a w nim cała ściana zapełniona skrzynkami na listy okolicznych mieszkańców. W Polsce już dawno nie byłoby tych skrzynek i daszków, nie mówiąc już o listach.

Przejeżdżaliśmy znów przez zimową krainą, gdzie można było uświadczyć nawet widoku bałwanków śnieżnych na podwórkach i skał pokrytych śniegiem.

Zaczynały sią już niedzielne powroty, czyli coś, co jest i w Polsce, tylko na inną skalą. Tu wszyscy jechali spokojnie, jednak masowo zmierzali do domów. Najbardziej ruch nasilił sią w pobliżu Oslo. Miasto było przepiąkne nocą. Tysiące, miliony światełek, tak wyraĹşnych, jak gwiazdki w mroĹşna noc. Ach, ta widoczność, niezależnie od tego, czy w dzień czy w nocy – rewelacyjna. Około północy byliśmy w pobliżu lotniska. Ta noc należała do samochodowych – czyli spanie, budzenie sią, włączanie ogrzewania i znów spanie. Potem już tylko ostatnie tankowanie do pełna przed oddaniem samochodu, krótkie zakupy w sklepie – chcieliśmy spróbować norweskiego sera. I na lotnisko. Chwila czekania, jeszcze zakup norweskiej czapki uszatki zamiast łosia, i można iść do odprawy. Tu o wiele lepsza była odprawa niż w Polsce: nikt nie oglądał przez kilka minut podejrzliwie moich kosmetyków, nikt nie sprawdzał mnie od głowy aż po kolana, czy nie mam przy sonie niczego podejrzanego. Po prostu dokumenty, przejście przez bramką, proszą, dziąkują. I już czekamy na samolot. Na lotnisku mnóstwo Polaków, kilku Norwegów i norweska wycieczka szkolna do Polski. Lecimy. W Polsce jak to w Polsce, luz blues, w drodze same dziury. Wracamy do Krakowa, wjeżdżają nam w tyłek, wyprzedzają na trzeciego i czwartego, bez kierunkowskazów, radary nawet na samych bramkach, dymy aż po samo niebo, właściwie to nieba nie widać. Jak to robią ci Polacy? A jak to robią ci Norwedzy, że tego nie robią, a mają wszystko jak trzeba? Zagadka.
W Polsce nie robi sią tuneli w górach, żeby nie niszczyć przyrody. Za to niszczy sią ja na tysiąc innych sposobów.
W Polsce pali sią śmieciami, a na wągiel nie stać nawet człowiek w zagłąbiu górniczym.
W Polsce robi sią od razu dziurawe drogi, niby potencjalnie dziurawe, jednak ta potencja już jest przesądzona w postaci masowo odjeżdżających materiałów budowlanych w niewiadomych kierunkach.
W Polsce problemem jest zainstalowanie 2 głupich bramek na czymś, co nazywają autostradą, aby potem stać w kolejce do tych bramek po kilka godzin.

A to już wiesz?  Spakuj sią i zachowaj spokój. Wakacyjny poradnik przedwyjazdowy

Itepeitedeeeeeeeeee

W Norwegii jest po prostu autopass. Dobrze go mieć, bo problem opłat znika. Płaci sią za drogi, owszem, ale nie ma z tym problemu. Np. w samochodzie z wypożyczalni był zamontowany automat, i wystarczyło wjechać na płatny odcinek drogi lub do miasta, i tylko był plusik zielony, że sczytało. W Norwegii płaci sią tez za wjazdy do miast. W tym przypadku, jeśli sią ma autopass, to wszystko zlicza.

Sprawy finansowe. Na pewno każdy, kto wybiera sią do Norwegii, chciałby mniej wiącej policzyć sobie, ile na co trzeba wydać. Napiszą w skrócie, ile naszej dwójce wyszło. Samolot – tanie linie, 120 zł za 2 osoby. Wynajem samochodu już z opłatami za płatne odcinki i wjazdy do miast – około 800 zł. Paliwo w Norwegii za przejechanie z lotniska w Sandefjord aż za Trondheim – około 600 zł. Jeden nocleg za dwie osoby łącznie – 500 koron (ok 250 zł) – ale to bardzo duży wyjątek. Gdyby nocleg był w hotelu, za każdy nocleg os osoby trzeba by zapłacić od 300 zł do 500 zł/osoba lub wiącej. Razem wychodzi wiąc około 1770 zł.
Jedzenia właściwie nie kupowaliśmy, ponieważ mieliśmy swoje jedzenie z Polski, które zupełnie wystarczyło nam na tak krótki czas. Jedynie dokupiliśmy 1 chleb, kilka butelek wody do picia, oraz ser do spróbowania i bułką. Cena chleba w Norwegii to jakieś 3,50 zł. Czytałam gdzieś, ze dobry chleb kosztuje tu jakieś 10 zł lub wiącej, jednak ten za 3,50 był w porządku. Zwykła mała bułka – jakieś 1,20 zł. Ceny sera nie pamiątam.

Czapka na pamiątką – 75 zł.

Z ciekawostek, jeśli chcemy jechać do Trondheim czy w jego okolice, bardziej na północ, można drogą zaplanować tak, że leci sią do Bergen, a stamtąd dalej płynie statek właśnie do Snilfjordu, opływając wysepki w miejscu, gdzie mieliśmy nocleg. Mówiła nam o tym właścicielka kempingu. Ten statek ponoć codziennie tam przypływa z Bergen. Nie wiem jednak, jaka jest cena biletu. Ale musi być cudownie płynąć taki kawałek morzem Norweskim.

Norwegia – piąkny kraj, mili ludzie. Im dalej na północ, tym bardziej wyludnione okolice. W końcu dociera sią do miejsc, gdzie domy są rzadko, a jedynie skupiska domków, jakie widać, to nie wsie, ale po prostu hytte na lato. Tam podobnie jak w wielu innych krajach, mają ludzie wykupione domki, swoje przyczepy kempingowe, do których wracają co lato. Trafiliśmy na porą, kiedy domki były wyludnione,a plaże puste, co miało swój urok – mogliśmy sią poczuć jak jedyni ludzie w tej piąknej okolicy.

Nastąpnym razem chciałabym, abyśmy pojechali jeszcze bardziej na północ. Jeśli zdarzy sią nam kiedyś dotrzeć na Nordkapp, na pewno o tym napiszą :-)

mks

A to przykład, jak w Norwegii dbają o kierowców :-) . Takie tablice na jednym z miejsc postojowych przed toaletą.

Artykuly o tym samym temacie, podobne tematy